Madera. Informacje praktyczne, największe atrakcje, punkty widokowe, najpiękniejsze szlaki trekkingowe.

 Dlaczego Madera? Ponieważ, kiedy planowaliśmy wybrać się na portugalskie Azory z okazji 20 rocznicy ślubu, syn podsunął mi do obejrzenia film z Madery, mówiąc, żebyśmy lepiej tam się wybrali, bo są świetne szlaki trekkingowe i jakie widoki! Obejrzałam film i przepadłam. Widoki z Madery mnie zachwyciły. Kilka miesięcy później przepadłam po raz drugi, kiedy zobaczyłam maderskie krajobrazy na żywo. 

Ta niewielka, wulkaniczna wyspa na środku oceanu zachwyca na każdym kroku, za każdym zakrętem drogi. Choć należy do europejskiego kraju, to krajobrazy i roślinność europejskie nie są. Mówią, że Madera to Wyspa Wiecznej Wiosny. Dla mnie to wyspa wiecznych zachwytów.




Dla kogo Madera?

Archipelag Madera należy do Makaronezji, jest to zbiorcze określenie kilkudziesięciu wysp wulkanicznych położonych na północno-wschodnim Atlantyku. Poza Maderą w skład Makaronezji wchodzą Wyspy Kanaryjskie, Wyspy Zielonego Przylądka, Azory oraz niezamieszkałe Wyspy Selvagens. Politycznie Madera należy do Portugalii, jednak geograficznie jest to już Afryka. 

Choć dla mnie wyspa była chyba najpiękniejszym miejscem jakie do tej pory miałam okazję odwiedzić, to nie poleciłabym jej każdemu. 

Po pierwsze pogoda. Na Maderze nawet latem pogoda bywa kapryśna, często padają deszcze, nie ma też dużych upałów. więc jeśli chcecie wygrzać się na słońcu i mieć gwarancję bezchmurnego nieba, to raczej nie będzie odpowiedni dla Was kierunek. 

Po drugie plaże. Nie twierdzę, że ich na Maderze nie ma. Są. Nawet kilka z żółtym piaskiem, który na wulkanicznej Maderze nie występuje naturalnie. Są też całkiem przyjemne czarne plaże. Ale umówmy się, to nie plażami stoi Madera. I jeśli szukacie ciepłej wyspy, na które chcecie głównie plażować, to raczej  nie jest najlepszy kierunek. Zdecydowane w Hiszpanii czy Grecji znajdziecie piękniejsze plaże, a jeśli wybieracie się jesienią czy zimą, to wtedy dużo lepszym wyborem będą Wyspy Kanaryjskie. 

Po trzecie kurorty. Na Maderze praktycznie ich nie ma. Zachodnia część Funchal ma lekko kurortowy charakter ale jeśli szukacie kurortu z hotelami, restauracjami, klubami i pięknym plażami, to takich na wyspie nie znajdziecie. 

Po czwarte zabytki. Nie znajdziecie na Maderze zbyt dużo zabytków architektury, monumentalnych budowli, obiektów sakralnych, śladów historii. Nie ma pięknych miast, bogatych muzeów, które można zwiedzać godzinami. 

Natura, widoki, roślinność, dzikość, szlaki trekkingowe, góry i ocean, tego Madera oferuje pod dostatkiem. Jeśli unikacie kurortów, lubicie piesze wycieczki, zachwycają Was górskie widoki, ale nie możecie się zdecydować czy bardziej wolicie góry czy morze, cenicie piękno przyrody i dzikość natury, to zdecydowanie zakochacie się w tej malutkiej wysepce na środku oceanu. 






Ale zacznijmy od początku, czyli od zakupu biletów lotniczych. 

Kiedy plonowaliśmy nasz pobyt na Maderze, w październiku 2021r., można było się tam dostać z Polski bezpośrednio jedynie liniami czarterowymi i nawet przez chwilę rozważaliśmy opcję wykupienia wycieczki w biurze podróży. Ta opcja oszczędzała nam sporo czasu, bo lot był bezpośredni i możliwy z lotniska w Pyrzowicach, od którego dzieli nas jedynie 30min. jazdy samochodem.  Jednak moja niechęć do wszelkich form zorganizowanego wypoczynku wzięła górę, postawiliśmy na całkiem samodzielny wyjazd, wybraliśmy portugalskie linie TAP Portugal i kupiliśmy bilety na lot do Funchal z Warszawy, z przesiadką w Lizbonie. W ten sposób podróż do stolicy Madery zajęła nam niemal 12godz. wliczając podróż z Częstochowy do Warszawy. Obecnie z Pyrzowic można do Funchal dolecieć bezpośrednio również tanimi liniami Wizz Air. Jest to znacznie szybsza opcja.




Gdzie mieszkać na Maderze?

Szukając informacji o wyspie, większość osób polecała szukanie noclegu na południu, w okolicy stolicy, miasta Funchal, ponieważ jest najcieplejsza i najczęściej świeci tam słońce. I faktycznie na bookingu czy innych portalach ofert w tamtej części jest najwięcej. Kierując się tymi sugestiami, zarezerwowaliśmy apartament nad oceanem w Canico na wschód od Funchal. Wybór był bardzo dobry, apartament był przestronny i wygodny, z dużym tarasem z pięknym widokiem na ocean. Jeśli jednak wrócę kiedyś na Maderę to będę szukała noclegu na jej północno-wschodnim wybrzeżu, w okolicach Porto da Cruz czy Faial, bo tamta część wyspy bardziej mi się podobała. Nasza była trochę za bardzo zabudowana. 




Planowaliśmy spędzić na Maderze tydzień, jednak linie lotnicze, zmieniając daty naszych lotów, podarowały nam na wyspie dodatkowe dwa dni, które zdecydowaliśmy się spędzić w jej stolicy. Tam wynajęliśmy nieduży pokój bliżej starej części miasta, miejsce sympatyczne, choć dość skromne i położone przy ruchliwej drodze. Na dwa dni było ok. 


Jak się poruszać po wyspie.

Ponieważ chcieliśmy zobaczyć wiele miejsc, często mocno oddalonych od naszego apartamentu, zdecydowaliśmy się na wynajęcie samochodu. Skorzystaliśmy z oferty wypożyczalni Magic Islands i byliśmy bardzo zadowoleni, więc polecamy. Zdecydowaliśmy się na najtańszy samochód jaki mieli w ofercie, fiata Pandę, które to samochody są bardzo popularne na wyspie. Autko, które dostaliśmy było nowe i jak dla nas wystarczające na te kilka dni. 

Na Maderze drogi są dobre, nie ma dróg płatnych. niewiele też było płatnych parkingów. Ponieważ wyspa jest bardzo górzysta, drogi bardzo często prowadzą tunelami. Chyba w żadnym innym miejscu, w jakim byliśmy, nie było takiej ilości tuneli. Zjeżdżając z głównej drogi, należy liczyć się z tym, że drogi są kręte, strome i często bardzo wąskie. 

Jednak samochód wynajęliśmy dopiero trzeciego dnia, przez pierwsze dwa poruszaliśmy się komunikacją miejską po Funchal i okolicach. Wybór linii jest duży i autobusy jeżdżą punktualnie.  A przejazd po krętych, wąskich i stromych ulicach, ledwo mieszczącym się na nich autobusem, przysporzył nam nieraz dużych wrażeń.

Z lotniska do Funchal można dojechać autobusem linii 9, przejazd trwa ok. 30 min. i kosztuje 5euro. 


Co jeść i pić na Maderze?


Podczas naszego 9 dniowego pobytu na wyspie w większości żywiliśmy się sami, robiąc zakupy w popularnych w całej Portugalii marketach Pingo Doce, przygotowując posiłki z półproduktów i lokalnych składników. Bardzo smakowało nam lokalne pieczywo, Bolo do Caco, pszenne okrągłe chlebki z dodatkiem batatów, co sprawia, że są lekko wilgotne. Kupowaliśmy też dużo świeżych owoców, których na Maderze jest pod dostatkiem.

Próbowaliśmy też oczywiście lokalnej kuchni w barach i restauracjach. Najpopularniejszą potrawą na Maderze jest espadas, czyli Diabeł morski, dość groźnie wyglądająca ryba, którą najczęściej serwuje się ze słodkimi, maderskimi bananami. Dla nas jedno do drugiego słabo pasuje i jakoś nie mieliśmy ochoty próbować. 

Niemal wszędzie spotkamy też lapas czyli skałoczepy, są to żyjące na skałach mięczaki trochę przypominające małże. Serwuje się je grillowane, z masłem czosnkowym i pietruszką, skropione sokiem z cytryny. Bardzo fajna przekąska.

Popularna gęsta zupa pomidorowo podawana z jajkiem też bardzo nam smakowała. Gorzej było z popularnymi kanapkami z tuńczykiem, może źle trafiliśmy, ale były bardzo przeciętne. 

Natomiast najlepszym daniem jakie jadłam na Maderze były kalmary, podawane z duszonymi warzywami, głównie z cebulą i papryką. Były to najlepsze kalmary w moim życiu, tak bardzo nam smakowały, że wróciliśmy na nie kilka dni później. Jeśli lubicie owoce morza, to gorąco polecam niepozorną restaurację przy oceanie, gdzie były serwowane - Nova Onda, w Canico. Zresztą skałoczepy, jakie tam jedliśmy też były świetne. I przepyszny Bolo do Caco, podawany na ciepło z masłem czosnkowym. Niebo w gębie!



 


Popularnym napojem bezalkoholowym jest brisa, gazowany, owocowy napój, najpopularniejszy o smaku marakuji. Kupiliśmy raz, choć nie jesteśmy fanami słodkich, gazowanych napojów. Po kilku dniach, przez które stał w lodówce, Łukasz wyciągnął puszkę z plecaka pod koniec naszego trekkingu z Pico do Arieiro na Pico Ruivo, byłam już mocno zmęczona, żar lał się z nieba i wtedy brisa smakowała mi niemal jak boski nektar. 

Przejdźmy jednak do napojów alkoholowych. Zdecydowanie najpopularniejszym alkoholem na wyspie jest poncha, napój alkoholowy składający się z maderskiego rumu aguardente, soku z cytryny i miodu pszczelego (melasy z trzciny cukrowej). Jest to poncha regional. Często spotkamy też ponche z sokami z innych owoców, zamiast pomarańczy. Mnie bardzo smakowała poncha maracuja. 



Regionalny orzeźwiający drink Nikita, wymyślony przez barmana z miejscowości Camara de Lobos składający się z lodów waniliowych, ananasa, białego wina i piwa. Połączenie tych smaków nie brzmi może najlepiej ale smakuje wyśmienicie. 


Wymieniając serwowane na wyspie alkohole, nie można pominąć wina Madera, produkowanego na wyspie ciężkiego, słodkiego wina, wzmacnianego mocnym alkoholem. Bardzo podobne do wina Porto. Oczywiście mieliśmy okazję degustować Maderę ale nie jest to wino w naszym guście. Zdecydowanie wolimy tradycyjne wina,


Funchal - stolica wyspy.

Wielu odwiedzających tą piękną wyspę uważa, że nie warto tracić czasu na pobyt w Funchal, które nie jest szczególnie ładne, nie ma tu również zbyt wielu zabytków. I może mają rację. My też nie planowaliśmy zwiedzania Funchal. Jednak jak już pisałam linie lotnicze zmieniając terminy lotów, podarowały nam dwa dodatkowe dni na wyspie, które zdecydowaliśmy się spędzić w stolicy. I nie żałujemy. Funchal da się lubić a zawsze warto spędzić chwilę w stolicy kraju czy regionu, żeby go lepiej poznać.

Jeśli zdecydujecie się tak jak my spędzić w Funchal trochę więcej czasu, polecamy wybrać się na nieśpieszny spacer po jej najstarszej części czyli Zona Velha. Szczególnie Rua de Santa Maria jest warta uwagi. Niewielka uliczka, jeszcze nie tak dawno mocno zaniedbana, teraz tętniąca życiem z licznymi restauracjami. Dzięki pomalowanym drzwiom stała się oryginalną galerią na świeżym powietrzu. 


    

Uliczka ta doprowadzi nas do twierdzy Sao Tiago. Warto usiąść chwilę na nabrzeżu w jej pobliżu, by podziwiać jak pięknie prezentuje się na tle klifowego wybrzeża. 



Niemal we wszystkich przewodnikach i na internetowych stronach jakie przeglądałam, mogłam znaleźć informację, że będąc w Funchal koniecznie trzeba wybrać się na Mercado dos Lavradores, a ponieważ bardzo lubimy takie miejsca. Oczywiście się wybraliśmy, nawet nie raz. I niestety było to moje duże rozczarowanie. Fakt, było kilka stoisk z dużą ilością egzotycznych dla nas owoców, ale po za tym niewiele więcej. Część z rybami i owocami, czy serami była niewielka.

Ponieważ, jak już wspomniałam, lubimy takie targi i zawsze staramy się je odwiedzać, mam porównanie. Ten był bardzo skromny, bez porównania z targami w Barcelonie, Walencji, Budapeszcie czy albańskiej Korczy. Najciekawsze były kolorowe stoiska z owocami i warzywami i na jednym z nich zrobiliśmy niewielkie (bo ceny są tu bardzo wysokie) zakupy.




Na zachód słońca ponoć najlepiej wybrać się na Pico do Barcelos, punkt widokowy znajdujący się powyżej centrum Funchal. Nam niestety piękny zachód nie był pisany, mimo to widoki na miasto, jego okolice oraz ocean są stamtąd piękne i warto się wybrać. 




Madera jest niesamowicie zieloną wyspą, z piękną i bujną roślinnością, dla nas trochę egzotyczną. Przedsmak tego co nas czeka w pozostałej części wyspy, mamy już w jej stolicy, wystarczy przejść się po nabrzeżu lub parku Santa Catarina. Mnie zachwycały drzewa i kwiaty na niewielkim skwerze (Jardim do Campo da Barca), przez który przechodziliśmy kilka razy dziennie w drodze do i z naszego pokoju. I to pomimo braku słońca i przelotnego deszczu, który towarzyszył nam przez te pierwsze dwa dni. 

Numerem jeden, jeśli chodzi o roślinność w okolicach Funchal, są zdecydowanie Tropikalne Ogrody Monte. Dla mnie każdy krok po ogrodach był połączony z zachwytem, palmy, krzewy, kwiaty, widoki na miasto i ocean. Przepiękne miejsce. 




Więcej o Funchal możecie przeczytać w poście w całości poświęconemu stolicy Madery - Funchal da się lubić. Co zobaczyć w stolicy Madery?

Punkty widokowe.

Na Maderze widoki są wszędzie, chyba, że jedziemy drogą w tunelu, których jak już pisałam na wyspie są duże ilości. Poza tunelami cała Madera była dla mnie wspaniałym punktem widokowym. Ale jest kilka miejsc, z których widoki zachwycają bardziej. Co ważne, te punkty w znakomitej większości są bardzo łatwo dostępne, wysiadasz z samochodu, przejdziesz kilka kroków i się zachwycasz. 

Najczęściej wymieniany jest punkt widokowy, który my odpuściliśmy. 9 dni na Maderze to wcale nie jest dużo, miejsc, punktów, szlaków jest tak wiele, że na kilka, spośród tych jakie miałam na liście, nie starczyło nam czasu. Wśród nich był położony na zachód od Funchal punkt widokowy Cabo Girao. Znajdująca się na brzegu klifu, na wysokości 580 m n.p.m. platforma z przeszkloną podłogą jest wymieniana jako jedno z obowiązkowych miejsc do odwiedzenia na wyspie. 

Czasu i siły starczyło nam na szczęście aby dotrzeć do punktu Balcoes, znajdującego się w odległości ok. 15 min. spaceru do miejscowości Ribeiro Frio. Dotarliśmy tam późnym popołudniem (po długim i męczącym trekkingu), kiedy było całkiem pusto i cicho. I pewnie dlatego to miejsce tak mi się podobało. W środku dnia Balcoes jest ponoć mocno oblegane przez turystów. 



Podobnie było z Eira do Serrado, z którego można podziwiać piękny widok na Dolinę Zakonnic oraz okoliczne szczyt, m.in. na Pico Grande, na którym byliśmy tego dnia. Tam też docieramy pod koniec dnia i mamy to piękne miejsce tylko dla siebie. A duża restauracja i sklep z pamiątkami wskazują, że miejsce to jest bardzo popularne wśród turystów.




Jednym z piękniejszych widoków podziwialiśmy z Miradouro do Guindaste, a właściwie miejsca obok tego punktu, bo sam punkt w kwietniu 2022 roku był zamknięty i przechodził renowację. Mimo to widoki z jego okolic były przepiękne. 


I mój numer jeden z odwiedzonych punkt widokowych na Maderze - Miradouro do Teleferico das Achadas da Cruz. Już widoki, które możemy podziwiać z górnej stacji kolejki linowej robią niesamowite wrażenie. Warto zjechać (lub zejść, jest poprowadzony szlak) na dół, bo tam jest jeszcze piękniej. 



Lewady. 

Na Maderze jest około 2500 km. lewad, czyli kanałów transportujących wodę z bardziej deszczowej północy na południe wyspy. Wzdłuż wielu z nich wytyczono szlaki trekkingowe, które zazwyczaj mają niewielkie przewyższenie, co za tym idzie są proste i mało wymagające kondycyjnie. 


Wybór wycieczek wzdłuż lewad jest ogromny, zazwyczaj nie są zbyt widokowe, prowadzą lasami, atrakcję może stanowić bujna roślinność, lasy deszczowe oraz liczne wodospady. 

Chyba najpopularniejszą lewadą na wyspie jest Lewada das 25 Fontes (PR6), ją jako pierwszą wymieniają przewodniki. Dlatego my akurat jej nie mieliśmy w planach ;) 

Na pierwsze spotkanie z lewadami wybraliśmy Lewadę Nova i Lewadę do Moinho (PR7), ponieważ po pierwsze są to  nieliczne lewady z widokami, po drugie nie trzeba iść i wracać tą samą droga. Nie zawiedliśmy się, widoki były piękne, na końcu pierwszej lewady znajduję się całkiem fajny wodospad. turystów na szlaku nie ma bardzo dużo a po wędrówce można odpocząć w uroczym i kolorowym Ponta do Sol.



Drugą lewadą, którą wybraliśmy na wycieczkę i którą też mogę szczerze polecić jest Lewada do Norte (PR17). Na niej widoków nie ma zbyt wiele, za to droga, którą do niej jechaliśmy była bardzo malownicza. Znajdziemy tu natomiast bujną roślinność, szlak prowadzi przez makronezyjskie lasy wawrzynolistne, które występują tylko w trzech miejscach na świecie: na Maderze, na Wyspach Kanaryjskich oraz na Azorach. Dwa kilkusetmetrowe odcinki szlaku prowadzą nieoświetlonymi, wydrążonymi w skale tunelami, dlatego warto zaopatrzyć się w czołówki. Po drodze najdziemy też wodospady. Szlak nie jest popularny, dzięki czemu jest tu pusto, spokojnie i dziko.




Miałam jeszcze na liście jedną lewadę, na którą niestety nie starczyło nam już czasu, Levada do Caldeirao Verde. z której zdjęcia mnie urzekły swoim klimatem. 


Szlaki trekkingowe.


Poza lewadami znajdziemy na Maderze szalki trekkingowe prowadzące do najwyższych górskich szczytów lub nad oceanem. 

Jako jeden z najpiękniejszych wymieniany jest szlak prowadzący przez półwysep św. Wawrzyńca - Vereda da Ponta de Sao Lourenco (PR8). Ta najbardziej na wschód wysunięta część Madery bardzo różni się od reszty wyspy. Półpustynny mikroklimat i silne wiatry uczyniły z tego skrawka wyspy surową i bezdrzewną krainę. Nie można odebrać mu uroku, jednak dla mnie piękniejsze są te bardziej zielone i bujne w roślinność maderskie szlaki. Miejsce to polecane jest na wschód słońca, nam niestety nie było dane podziwiać tu tego malowniczego spektaklu na niebie. Był to, po niemal tygodniu słońca, pierwszy tak pochmurny dzień. Jednak dzięki temu, że przyjechaliśmy tak wcześnie, mieliśmy św. Wawrzyńca niemal tylko dla siebie. O tym jak bardzo popularne jest to miejsce, mogliśmy się przekonać wracając już do samochodu, kiedy na przeciw nam sunął tłum niczym na drodze do Morskiego Oka. W takich warunkach nawet najpiękniejsze miejsca zupełnie tracą urok. 





Kolejnym miejscem "must see" na Maderze i tym samym najczęściej odwiedzanym przez turystów jest jeden z najwyższych wierzchołków wyspy Pico do Arieiro. Jest bardzo łatwo osiągalny, ponieważ samochodem wjedziemy niemal na sam szczyt. Wystarczy krótki spacer z parkingu i jesteśmy w przepięknym punkcie widokowym. 
Tutaj też zaczyna się jeden z najpiękniejszych szlaków na wsypie i jeden z piękniejszych górskich szlaków jakimi miałam przyjemność w życiu wędrować. Szlak zwany "dachem Madery" - Vereda do Arierio (PR1), łączący najwyższe szczyty Madery: Pico Ruivo (1862m n.p.m.), Pico das Torres (1983m n.p.m.) ten szczyt mijamy lekko z boku oraz wspomniany już Pico do Arierio (1818m n.p.m.).
I niech Was nie zmyli fakt, że różnica między wierzchołkami nie jest zbyt duża, bo przewyższenia na szlaku są spore, z jedną stronę to ok. 800m., a trasę pokonujemy w obie strony. Jest się gdzie zmęczyć ale zapewniam, że warto. Szlak wymaga dobrej kondycji, natomiast technicznie jest bardzo prosty i bardzo dobrze zabezpieczony. 





Szlak na Pico Grande 1654m n.p.m. (ER12) z Boca da Corrida nie jest może aż tak wyjątkowy jak ten z Pico do Arieiro na Pico Ruivo, jednak widoki również nas zachwycą (już od samego początku, tuż po wyjściu z samochodu). Szlak jest dużo mniej popularny, więc mamy spore szanse wędrować samotnie i dla mnie ma on bardziej górski charakter, na końcu są nawet pewne trudności techniczne, bo sam wierzchołek Pico Grande to skała, na którą wejście ułatwiają stalowe liny. 






I na koniec mój prywatny numer jeden wśród maderskich szlaków - Vereda do Lorano prowadząca z Machico do Porto da Cruz. Jeśli kiedyś wrócę na wyspę, to na ten szlak wrócę na pewno i mam nadzieję, że przejdę go w całości. My przeszliśmy około połowy z 13 km. szlaku, wyszliśmy z Porto da Cruz i doszliśmy do Ponta do Espigao Amarelo, następnie wróciliśmy tą samą drogą.  Szlak w zdecydowanej większości prowadzi wzdłuż klifu i niemal przez cały czas możemy podziwiać widok na ocean i okoliczne klify. Jest przepięknie. Tuż przed samym Porto da Cruz można odpocząć na czarnej plaży Praia da Maiata. 






Gdzie jeszcze warto się wybrać?


Przy okazji Lewad Nova i do Moinho wspomniałam o miasteczku Ponta do Sol, jest podobno jednym z najbardziej słonecznych miejsc na Maderze. Niewielkie, bardzo spokojne i kolorowe miejsce. warto zatrzymać się na krótki spacer, wypić kawę lub drinka przy plaży i rzuć okiem na miasteczko z punktu widokowego Cais da Ponta do Sol, niewielkiej skalistej wysepki połączonej z lądem kamiennym mostem. 




A jeśli już będziemy w okolicy, to pojedźmy kawałek dalej starą drogą nad oceanem (ER101) na zachód od miasteczka i tam znajdziemy niezwykle malowniczy wodospad, który spada prosto na drogę, Cascata dos Anjos. My jesteśmy tu trochę za wcześnie i wodospad jest w cieniu, późnym popołudniem, kiedy oświetlają go ciepłe promienie słońca, jest jeszcze bardziej malowniczy. 





Są jeszcze dwa miejsca, jakie były na mojej liście, a których nie udało mi się odwiedzić i do nich będę starała się dotrzeć, jeśli na Maderę wrócę. Pierwsze z nich to las Fanal, znajdujący się górskim płaskowyżu Paul da Serra. Jest to las wawrzynolistyny, zwany też wawrzynowym lub deszczowym. Sądząc po zdjęciach i relacjach jest on wyjątkowo klimatyczny i lekko tajemniczy. 

Drugi punkt to wioska rybacka Sao Jorge na północnym wybrzeżu oraz szlak prowadzący z wioski wzdłuż oceanu.


A z czego można zrezygnować?


Są też miejsca na Maderze, które bardzo chciałam odwiedzić, a które mnie lekko rozczarowały i z których w tej chwili, w pierwszej kolejności bym zrezygnowała. 

Miałam ogromne oczekiwania do czarnej plaży w Seixal, którą większość się bardzo zachwyca i wymieniana jest jako jedna z tych najpiękniejszych plaż na Maderze.  I nie powiem, nie jest tu brzydko, natomiast moje oczekiwania były chyba zbyt duże i plaża nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia. Może to winna pogody, może sporej ilości ludzi a może faktu, że jest w centrum miasteczka, a ja liczyłam na większą dzikość? Trudno powiedzieć. 





Podobnym rozczarowaniem była Ribeira da Janela, niewielka kamienista plaża z charakterystycznymi skalnymi wysepkami. 



Natomiast na Porto Moniz i tamtejsze naturalne baseny, powstałe z zastygłej lawy, nie nastawiałam się jakoś szczególnie, więc rozczarowaniem być nie mogły. Natomiast nie jest to atrakcja w moim klimacie i raczej nie polecałabym tego miejsca, jako szczególnie warte uwagi na Maderze. Przecież jest tu tyle piękniejszych miejsc!




Choć tak sobie myślę, że te lekkie rozczarowania spowodowane są tym, że na Maderze poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko, większość odwiedzonych przez nas miejsc, punktów widokowych, szlaków zachwyca. Te krajobrazy są tak różne od tych znanych nam z kontynentalnej Europy, roślinność jest niezwykle bujna, dla nas mocno egzotyczna. 
Uprawy bananów, ogromne paprocie, lasy deszczowe, kolorowe, egzotyczne kwiaty, tarasowe poletka na zboczach gór, zielone klify, Madera może należy do europejskiego kraju, ale geograficznie Europą już nie jest. 











Komentarze

Popularne posty