Dzień dziecka na szlaku - Wielka Racza i Przegibek.

Dzień dziecka w galerii handlowej, dzień dziecka w parku rozrywki, dzień dziecka w kinie - te wszystkie miejsca na pewno spodobają się dzieciom, my jednak, na ubiegłoroczny dzień dziecka, zabraliśmy nasze dzieci w góry. I gorąco polecam właśnie taki sposób rodzinnego świętowania tego wyjątkowego dnia.


Jako cel naszej wędrówki wybraliśmy Wielką Raczę, jeden ze szczytów Beskidu Żywieckiego. Dlaczego akurat tam? Po pierwsze dlatego, ponieważ tam nas jeszcze nie było. Po drugie wiedzieliśmy, że szlak prowadzący na Wielką Raczę nie jest zbyt długi ani zbyt wymagający. Było to o tyle ważne, że miał być to pierwszy wyjazd, na którym nasza Najmłodsza, niespełna czteroletnia Hania, miała iść całą drogę sama. Starsi chłopcy (7,5-letni Kajtek oraz 10,5-letni Mikołaj) byli już zaprawieni w górskich wycieczkach.
Ruszamy w sobotę około południa z Rycerki Górnej Kolonia żółtym szlakiem w stronę schroniska na Welkiej Raczy. Według oznaczeń wędrówka do schroniska powinna nam zając około 1h 40min, jednak tempo naszej 4-latki jest nieco wolniejsze i droga do schroniska zajmuje nam niemal równo 2h. Szlak prowadzi szeroką drogą, głównie lasem, nie jest zbyt stroma i idzie się bardzo wygodnie.

Hania wędruje bardzo dzielnie i w ogóle nie marudzi. Wielka Racza 1236m n.p.m. staje się pierwszym, samodzielnie zdobytym szczytem przez naszą córeczkę.



Podchodzimy na platformę widokową na szczycie, a następnie do schroniska, czeka tam na nas zarezerwowany kilka dni wcześniej pokój. Zostawiamy plecaki i idziemy na Halę na Małej Raczy (trzeba iść kawałek czerwonym szlakiem w kierunku Przegibka). Niestety nie zabieramy ze sobą aparatu, wielka szkoda, jest to jedno z piękniejszych miejsc jakie widziałam w Beskidzie Żywiecki. Pocieszam się, że będziemy tędy wędrowali następnego dni i będę mogła zrobić zdjęcia. Spędzamy na hali sporo czasu, robimy sobie obiad (mamy kartusz i menaszkę, jesteśmy samowystarczalni), jemy obiad, dzieci szaleją na polanie, jest fajnie.
Trochę przed zachodem słońca wracamy do schroniska po aparat i idziemy na szczyt Wielkiej Raczy, możemy podziwiać niezwykle malowniczy zachód słońca.


Dzień kończymy w schroniskowej jadalni, gdzie gramy w kary i w farmera, dzieciaki rysują. Bardzo lubimy wyjątkowy klimat górskiego schroniska.
Następny dzień, 1. czerwca, dzień dziecka. Po pysznym śniadaniu w schronisku, chłopcy stemplują swoje książeczki GOT (Górska Odznaka Turystyczna), na każdej wędrówce zbierają punkt na odznaki, mają już odznakę Popularną oraz Małą Brązową, teraz zbierają punkt na Małą Srebrną. Gorąco polecam taką formę zachęcenia dziecka do pieszych wędrówek. Najmłodsza nie może jeszcze zbierać punktów na GOT, kupujemy jej jednak z każdym schronisku znaczki schroniska, które później dumnie nosi na plecaczku.
Ruszam czerwonym szlakiem, w kierunku Przegibka i już po chwili jesteśmy na Hali na Małej Raczy. Niestety dzisiejsza pogoda nie jest tak dobra i widoki nie są już tak fajne jak te wczorajsze, pogoda mocno się popsuła. Trudno, musimy tu jeszcze wrócić.




Naszym celem na dzisiaj jest przełęcz Przegibek i położone tam schronisko, następnie chcemy zejść od Rycerki Górnej, gdzie czeka nasz samochód. Według oznaczeń czas przejścia z Wielkiek Raczy na Przegibek zajmuje ok. 3,5 godziny. My mamy dużo więcej czasu, chcemy też gdzieś po drodze zrobić dłuższą przerwę na obiad. 



Niestety pogoda mocno krzyżuje nasze plany, już po nieco ponad godzinie zaczyna podać i jak się okaże, deszcz, a momentami nawet grad, będą nam towarzyszyły, z niewielkimi przerwami, do samego Przegibka. Deszcze i coraz większe błoto na szlaku, sprawia, że idziemy coraz wolniej. Robimy też kilka przerw pod większymi drzewami, liczyliśmy na dłuższy postój na obiad, na szczęście mamy też ze sobą kanapki oraz ciepłą herbatę w termosie. Chłopcom bardzo podoba się takie deszczowo-błotniste wędrowanie, Mikołaj mówi nawet, że jest ciekawej niż przy ładnej i słonecznej pogodzie. Taka przygoda. Najbardziej wędrówka w deszczu męczy Najmłodszą, pod koniec na zmianę bierzemy ją na ręce i kawałek niesiemy. W końcu, po ponad 5 godzinach od opuszczenia schroniska na Wielkiej Raczy, docieramy na przełęcz Przegibek. Czerwony szlak prowadzi dalej na Wielką Rycerzową, my odbijamy czarnym szlakiem do schroniska na Przegibku, stąd do schroniska idzie się już tylko 10 min.





Muszę przyznać, że jesteśmy już mocno zmęczeni i trochę zmarznięci, na szczęście w schronisku jest bardzo przytulnie i ciepło. Zamawiamy gorącą herbatę, robimy obiadek, najmłodsi zajmują się zabawą w dziecięcym kąciku. Mija godzina i nie mogę uwierzyć jak szybko moje dzieci zregenerowały siły. Zmęczenie zniknęło bez śladu, zakładamy przeciwdeszczowe kurki i schodzimy do samochodu. Ze schroniska do Rycerki Górnej prowadzi szlak zielony, a zejście nie zajmuje nawet godziny.




Wracając do samochodu myślę sobie, że nie do końca udał nam się ten dzień dziecka w górach. Zamiast słońca i pięknych widoków, był deszcz, chmury i błoto na szlaku... Kiedy docieramy do Rycerki pytam nieśmiało dzieciaki jak było. Ku mojemu zaskoczeniu i wielkiej radości odpowiadają chórem, że super. I widać, że mówią szczerze i są naprawdę zadowoleni.

Ja już dawno wiedziałam, że nawet przy niepogodzie, góry są piękne, a każda wędrówka daje mnóstwo radości i satysfakcji. Bardzo się cieszę, że nasi mali podróżnicy też potrafią czerpać tę radość, a także lubią i doceniają wyjątkową atmosferę górskich schronisk. Niemal od urodzenia starliśmy się zasiać w nich miłość do podróży, miłość do gór. Wielką radość sprawia obserwowanie jak te ziarenka kiełkują i rosną.

Komentarze

  1. Dzieciaki mają to do siebie, że zdecydowanie mniej marudzą - nie przeszkadza im mgła i gorsze widoki, nie przeszkadzają deszcze, "fajnie" jest prawie zawsze, to jest w nich niesamowite! :) Brawa dla najmłodszej uczestniczki wędrówki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W jakich butach Wasze dzieci chodzą po górach?
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ nie bywaliśmy do tej pory w bardziej wymagających górach i nie chodziliśmy z dziećmi po trudniejszych, skalistych szlakach, zawsze nosiły proste buty trekingowe poniżej kostki, najczęściej kupowane w Decathlonie.

      Usuń
    2. Dzięki - mieszkamy w Warszawie, ale dziadków mamy w Bielsku i myślę o odpowiednim wyposażeniu dzieci :)
      A kije macie dla realnej pomocy czy dla morale?
      Joanna

      Usuń
    3. Ja z kijkami nie lubię chodzić, mąż, kiedy niesie ciężki plecak, bierze kije. Natomiast dzieciaki zawsze sobie znajdują jakieś kijki ale bardziej dla zabawy niż z potrzeby ;)

      Usuń
  3. I o to chodzi! Bardzo fajna wycieczka, góry zawsze piękne :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty