Zimowe ferie w Tatrach - trzy doliny i Grześ ;)

W 2017r. zimowe ferie mieliśmy w pierwszym terminie czyli już w połowie stycznia, większą ich część spędziliśmy w domu, na szczęście udało nam się pojechać na kilka dni w Tatry. Było bardzo zimowo, bajkowo, były wędrówki, piękne widoki i fajny, wspólny czas. 


Ponieważ zdecydowanie bardziej wolimy spać w schroniskach na górze niż w miejscowościach na dole, kilka tygodni przed wyjazdem zarezerwowaliśmy noclegi w dwóch schroniskach: dwie noce na Polanie Chochołowskiej oraz jedną noc w Roztoce. Oczywiście z jednego do drugiego schroniska nie idziemy na nogach, nie jest to możliwe w jeden dzień, szczególnie zimą i z dziećmi :) Po dwóch dniach spędzonych w Tatrach Zachodnich, zeszliśmy do samochodu pozostawionego na parkingu przy Polanie Chochołowskiej i podjechaliśmy na parking przy drodze do Morskiego Oka. Tyle z rzeczy praktycznych, teraz przyjemniejsza i dłuższa część, opis naszych wędrówek :)

Pierwszego dnia starczyło nam czasu na dojazd z Częstochowy i dojście z parkingu do schroniska na Polanie Chochołowskiej. I tutaj chyba nie mam pisać, wystarczy kilka zdjęć.





Następnego dnia od rana jest piękne słońce i niemal bezchmurne niebo i choć z biegiem dnia zachmurzenie wzrośnie, to nie na tyle, żeby całkowicie zasłonić widoki. 
Plan na dzisiaj to Grześ, Łukasz ma ochotę wejść też na Rakoń, ale ja bardziej realnie oceniam nasze możliwości zimowego chodzenia po Tatrach. Jednak po śniegu idzie się trudniej.

Ze schroniska na szczyt prowadzi żółty szlak, według oznaczeń wejście zajmuje ok. 1,5 godzin ale oznaczenia są dla warunków letnich. Nam wejście zajmuje 2godz. i w większości idzie się dobrze, szlak jest dobrze przedeptany. Jedynie na ostatnim odcinku, tuż przed szczytem jest trudniej i miejscami zapadamy się śniegu. Na szczycie jest zimno i dość mocno wieje dlatego nie spędzamy na nim zbyt dużo czasu. Szkoda, bo widoki są piękne :) 

















Rodzinna fotka na szczycie :)







W drodze powrotnej, w bezpieczniejszych miejscach dzieciaki zamiast iść zjeżdżają na pupach i brzuchach, mają niezłą frajdę :)





Następnego dnia Polana Chochołowska żegna nas piękną pogodą, zanim schodzimy do samochodu idziemy do kapliczki. Nie jest to takie łatwe, bo ścieżka jest nieprzetarta i zapadamy się po kolana w śniegu. Ale opłaca się, widoki są piękne, a w słońcu jest przyjemnie i całkiem ciepło.







Na koniec jeszcze krótki postój koło potoku.





Schodzimy do samochodu, uzupełniamy zapasy w sklepie w Zakopanym i jedziemy na parking przy drodze do Morskiego Oka. Stąd w około godzinę dochodzimy do Schroniska w Roztoce. Cały czas zastanawiamy się nad celem jutrzejszej wycieczki, rozważamy dwie możliwości: Morskie Oko oraz Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Jednak dość szybko rezygnujemy z pomysłu podejścia do Morskiego Oka, ilość ludzi schodzących stamtąd skutecznie nas zniechęca. Z ulgą odbijamy do Roztoki i za chwilę ukazuje się nam taki oto widok, niemal jak z bajki.



Jest cudnie, do tego ta cisza i spokój. Schronisko w Roztoce nie tylko zachwyca z zewnątrz, w środku tez jest bardzo przytulne, do tego z wszelkimi ułatwieniami dla turystów (kuchnia, suszarnia, świetlica). W ostatnich latach odwiedziliśmy wiele schronisk w polskich górach i to jest zdecydowanie na pierwszym miejscu naszego rankingu. Niemal pod każdym względem należą mu się najwyższe oceny, no może poza widokiem, położone jest w lesie i niewiele stąd widać. 
Aż trudno uwierzyć, że tuż koło najpopularniejszego i najbardziej zatłoczonego szlaku w naszych Tatrach jest taka oaza ciszy i spokoju. Odwiedźcie koniecznie!

Kolejnego dnia, czwartego i ostatniego z naszego krótkiego wyjazdu idziemy do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Trzeb dojść do drogi do Morskiego Oka, przejść na drugą stronę i zielony szlak prowadzi nas Dolina Roztoki prawie do samego schroniska. Idzie się bardzo przyjemnie, szlak jest przedeptany, dookoła piękna zima. 







Latem mielibyśmy wybór, moglibyśmy zielonym szlakiem dojść do samej Doliny Pięciu Stawów lub odbić wcześniej w lewo i ostatni odcinek pokonać czarnym szlakiem. Zimą wyboru nie mamy, zielony szlak nie jest do końca przetarty, odbijamy więc w lewo. Dodatkowo przedeptana ścieżka nie prowadzi dokładnie czarnym szlakiem i jest bardzo stroma. Idzie się dość trudno, szczególnie mnie i Hani. Dajemy jednak radę i po trzech godzinach od wyjścia z Roztoki jesteśmy w Piątce (według letnich oznaczeń droga powinna zająć 2gdz. i 15min.).





W schronisku jest całkiem pusto, oprócz nas zaledwie kilka osób. Odpoczywamy około godziny a kiedy wychodzimy, nie widać prawie nic, wszędzie mleko...



Schodzimy tą samą drogą, tuż za schroniskiem dołącza do nas "lokalny przewodnik" i przez kilka minut nas prowadzi ;)





Schodzimy do pozostawionego na parkingu samochodu, czas wracać do domu. To był bardzo dobry czas: udane wycieczki, bajkowa zima, piękne widoki i klimatyczne wieczory w schroniskach. Polecamy gorąco zimowe Tatry na ferie z dziećmi!

Komentarze

  1. Świetna pogoda Wam się trafiła. Idealne warunki na wędrówki po górach! Widoki przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne widoki! Uwielbiam góry zimą, ale Tatry na waszych zdjęciach wyglądają bajkowo. Podziwiam też Wasze dzieci, za to, że tak dzielnie z Wami wędrowały. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O mammo mio!!! - jak pięknie! Choć mi w góry zimową porą jakoś nie po drodze, aż ślinka pociekła i aby panoramy podziwiać i na pupie zjechać i w zaspach po brzuchy pobrodzić. Póki co za oknem w Trójmieście wiosennie, a w domu dwa zakatarzone, zakaszlałe stwory...Liczę, że choć druga część ferii będzie zdrowa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite widoki, też się przegotowuję do wyprawy. Wróciłem niedawno z 6 dniowej wędrówki po Karkonoszach i Izerach. Polecam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty