Ateny na babski weekend.

Dlaczego na początku kwietnia poleciałyśmy z siostrą do Aten? Przede wszystkim z dwóch powodów: dało się kupić tanie bilety i o tej porze jest już tam ciepło :) No i może dzięki książce, którą zachwyciła się moja siostra - Achilles.W pułapce przeznaczenia i z kilku moich propozycji, bez wahania, wybrała właśnie Ateny.




Na początek garść informacji praktycznych.

Do Aten leciałyśmy z Katowic liniami Wizzair, bilety kupiłyśmy z pewnym wyprzedzeniem i kosztowały nas 426zł (dla nas dwóch, w dwie strony).

Do poruszania się po mieście wybrałyśmy trzydniowy bilet na całą komunikację miejską (łącznie z dojazdem metrem z i na lotnisko) za 22 euro. Po Atenach przemieszczałyśmy się metrem, tramwajem i na nogach. Najważniejsze zabytki położone są w ścisłym centrum, w miarę blisko siebie.
Należy pamiętać, że na lotnisko nie kursuje każdy pociąg lini 3 metra, a jedynie co któryś kurs. My byłyśmy bardzo zaskoczone, kiedy w drodze na lotnisko, przed odlotem do Polski, musiałyśmy wysiąść na stacji Doukissis Plakentias, ponieważ nasz pociąg nie jechał na lotnisko, na szczęście miałyśmy spory zapas czasowy.

Noclegu szukałyśmy przez portal Airbnb i trafiłyśmy świetnie. Mieszkałyśmy w niewielkim, bardzo klimatycznym mieszkaniu, z cudownym tarasem z widokiem na Akropol. Jak potrzebujecie noclegu dla dwóch osób to gorąco polecam mieszkanie Georga Lovely loft with Akropolis view. A jeśli jeszcze nie jesteście zalogowani na Airbnb to zachęcam do skorzystania z mojego linka, wtedy dostaniecie 100zł na pierwszą podróż (to działa, my właśnie z tych 100zł skorzystałyśmy lecąc do Aten :) ), a ja dostanę 50zł. Aby skorzystać kliknij tutaj :)

Trafiłyśmy do Aten podczas greckiej Wielkanocy (jest tydzień po naszej) i zdecydowana większość sklepów była przez dwa dni nieczynna.



National Garden i Zappeio

Doleciałyśmy, mamy gdzie spać oraz bilet na komunikacje miejską, możemy poznawać Ateny.
Zaczynamy od National Garden i Zappeio, tędy prowadzi droga z naszego mieszkania na plac Syntagma.





Plac Syntagma.

Jesteśmy na placu Syntagma kwadrans przed 13., czyli za chwilę zmiana warty pod Parlamentem. Zostajemy więc i czekamy na swoiste "przedstawienie". Zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, przed budynkiem parlamentu, trzeba koniecznie zobaczyć podczas pobytu w Atenach. A obejrzeć i zachować powagę to nie lada sztuka ;)








Plaka i Monastiraki.

Z placu Syntagma idziemy ulicą Ermou w stronę placu Monastiraki. Trochę idziemy główną ulicą, trochę zbaczamy w boczne uliczki. Im bliżej Monastiraki tym tłoczniej... Sam plac robi na mnie negatywne wrażenie, jakoś zupełnie nie czuje klimatu, a tłum ludzi odstrasza...







Chcemy coś zjeść ale większość restauracji, a bardziej naganiaczy, skutecznie nas odstrasza... W końcu znajdujemy całkiem sympatyczne miejsce na ulicy Adrianou z widokiem na grecką Agorę. Jemy, odpoczywamy i cieszymy się klimatem :) A musaka i białe wino w takich okolicznościach smakują wyśmienicie.


Po obiedzie spacerujemy jeszcze trochę uliczkami Moanastiraki i Plaki, staram się znaleźć klimat ale jakoś średnio podobają mi się te uliczki, jakoś im czegoś brakuje... Nawet zdjęć nie robię zbyt dużo.



Anafiotika

W końcu docieramy do wyjątkowego miejsca w samym sercu Aten, na chwilę przenosimy się na jedną z cykladzkich wysp. Niewielka Anafiotika to kilka niezwykłych, wąskich uliczek, nieduże białe domki, niebieskie okiennice i drzwi. Oj tak, klimat greckich wysp bardziej do mnie przemawia. Wrócimy tu jeszcze trzeciego dnia w Atenach, dlatego zdjęcia są różnym oświetleniu, zostały zrobione pierwszego i trzeciego dnia naszego pobytu.






Widok z Anafiotiki na Ateny.


Szukając białych domków Anafiotiki trafiłyśmy w ciekawy zaułek. Zresztą graffiti w całych Atenach jest bardzo dużo. 




Stadion Panatejski.

Następny dzień zaczynamy od wizyty na Stadionie Panatejskim, obok którego mieszkamy. W 1896r. odbyły się tutaj pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie. Stadion jest odnowiony i robi na nas duże wrażenie, bardzo nam się podoba.





Plaża :)

Jest piękna pogoda, robi się coraz cieplej, postanawiamy więc uciec z miasta. Wsiadamy w tramwaj (którego przystanek znajduje się bardzo blisko stadionu) i jedziemy na morze :) Wybieramy linię, która dojeżdża do Glifady, wysiadamy na ostatnim przystanku i idziemy na znajdującą się tuż obok plażę. Plaża w sezonie jest chyba płatna ale teraz (początek kwietnia) bramki są otwarte. Tuż przy plaży znajduje się skalisty cypel, to właśnie tam, na skałkach znajdujemy idealne miejsce na najbliższe 2-3 godziny. Taka przerwa w zwiedzaniu miasta, chcemy nacieszyć się ciepłem, słońcem i pięknymi widokami. Muszę przyznać, że jest na prawdę ładnie.









Jeśli będziecie chcieli uciec na chwilkę od ateńskiego zgiełku polecam to miejsce!


Likavitos

Na wzgórze Likavitos (najwyższe wzniesienie w Atenach, widoczne niemal z każdej części miasta) wybieramy się późnym popołudniem, tak żeby zdążyć na zachód słońca. Na górę można wjechać kolejką, my jednak wybieramy własne nogi. Wysiadamy na stacji metra Evangelismos i pniemy się do góry ulicą Marasli. Niestety niedziela (do tego wielkanocna niedziela, chyba nie pisałam, że nieplanowanie trafiłyśmy do Atren na grecką Wielkanoc) chyba nie jest dobrym dniem, żeby wybrać się wieczorem na wzgórze. Cieżko podziwiać zachód słońca, kiedy dookoła jest taki tłum ludzi... Nie robię nawet na górze ani jednego zdjęcia, nie bardzo jest jak.
No ale planowałyśmy nie tylko zobaczyć zachód słońca ale również widok na nocne Ateny... schodzimy więc troszkę poniżej  szczytu i siadamy z boku drogi. Białe, ateńskie morze rozlewa się przed nami, Ateny chyba najbardziej podobają mi się właśnie z góry...
Zostajemy na górze długo, siedzimy podziwiając piękny widok, pijemy greckie wino i rozmawiamy, to jest bardzo miły wieczór, bardzo dobry czas.





Akropol i starożytne Ateny.

Trzeciego dnia w Atenach przyszedł w końcu czas na Akropol. Do tej pory oglądałyśmy go wiele razy z różnych części miasta, łącznie z naszym tarasem.





Przyszedł czas, żeby wejść na wzgórze i przyjrzeć się tym słynnym budowlą z bliska. Jak to w takich miejscach bywa, zazwyczaj jest w nich za dużo ludzi. Jest dopiero początek kwietnia, a na Akropolu jest już dość tłoczno, trudno nam sobie wyobrazić co się tu dzieje w wakacje...
Nie będę ukrywała, że nie jestem fanką takich miejsce i nie robią na mnie szczególnego wrażenia. Nawet historia tego miejsca i wiek tych kamieni... No ale są takie miejsca, które będąc w danym mieście trzeba zobaczyć. I Akropol w Atenach właśnie takim miejscem jest. Zapraszam, więc na krótki spacer...











Wczoraj wieczorem byłyśmy tam.





Czy warto stać w kolejce, wydawać pieniądze na bilety, poruszać się w żółwim tempie z tłumem turystów? Dla mnie nie. Moja siostra też była nieco rozczarowana. Jednak mimo to, chyba nie można być w Atenach i nie wejść na Akropol...

Po zejściu ze wzgórza idziemy do Nowego Muzeum Akropolu. Mieszczące się w eleganckim i nowoczesnym gmachu muzeum posiada w swoich zbiorach posągi, rzeźby i inne detale pochodzące z Akropolu i jego okolic. Budynek na pewno ciekawy i robiący wrażenie, z pięknym widokiem na wzgórze Akropolu. Natomiast sama kolekcja, nie zrobiła na nas większego wrażenia ale to raczej nasza wina, nie przepadamy za oglądaniem takich wystaw. Mimo to uważam, że warto było je odwiedzić.





W planach miałyśmy jeszcze odwiedzenie rzymskiej Agory, jednak już będąc na miejscu postanowiłyśmy ją sobie darować. Również nie decydujemy się na obejrzenie z bliska Świątyni Zeusa Olimpijskiego, wystarczy na widok za płotu ;) Tuż obok znajduje się Łuk Hadriana, nie robi na  nas większego wrażenia.




Ateńskie koty.

Na koniec mała galeria kotów, które w Atenach można spotkać na każdym kroku :)








Podsumowując wypad do Aten był bardzo udany, ciekawe miasto, piękna pogoda, pyszne jedzenie i morze, do tego wyśmienite towarzystwo, czego można chcieć więcej? ;)
Uważam, że trzy dni w Atenach to wystarczająca ilość czasu, żeby zobaczyć wszystkie najciekawsze miejsca, łącznie z wypadem nad morze czy do Pireusu. Można oczywiście przyjechać na dłużej i też się nie nudzić, tylko po co? Uważam, że jeśli ma się więcej czasu do dyspozycji lepiej popłynąć na jakąś wyspę. Ja na pewno tak bym zrobiła.

Na koniec chciałam jeszcze podziękować za ten cudowny czas jaki spędziłam w Atenach mojej pięknej Siostrze, liczę, że jeszcze wiele wypadów przed nami :)


Komentarze

  1. Grecja ... hmm... rozmarzyłam się. Na samą myśl o Grecji myślę o słonecznych wakacjach. Świetny pomysł miałyście!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty