Pólwysep Pelion, tu spędzali wakacje greccy bogowie.

Półwysep Pelion jest jednym z najbardziej dzikich zakątków kontynentalnej Grecji. Tutaj góry łączą się z morzem, bez trudu znajdziemy spokojne, odludne miejsca, zagubione w czasie osady, piękne plaże, rybackie wioski, tawerny z kraciastymi obrusami na stołach i suszącymi się w słońcu ośmiornicami. Według mitologi krainę tą zamieszkiwały centaury, a olimpijscy bogowie spędzali tu wakacje.
My przyjechaliśmy tu trochę przypadkiem, zmieniając główny cel wakacji kilka dni przed wyjazdem. I ani przez chwilę nie żałowaliśmy tego wyboru, bo Pelion okazał się takim miejscem, jakie lubimy, bez tłumów i komercji, z pięknymi widokami, ustronnymi plażami i klimatycznymi miasteczkami. 


W planach na wakacje w 2018r. były okolice jeziora Ochrydzkiego w Macedonii oraz położona na morzu Jońskim grecka Lefkada. Jednak na krótko przed wyjazdem, okazało się, że wybrany dwa lata wcześniej kemping na Lefkadzie (wtedy też rozważaliśmy wakacje na Lefkadzie ale ostatecznie pojechaliśmy do Albanii) został zamknięty. I po zapoznaniu się z pozostałymi kempingami na wyspie, na których namiary dało się znaleźć w internecie, uznaliśmy, że nie ma tam dla nas odpowiedniego kempingu... Odpowiedni kemping nie może być za duży, zbyt komercyjny, bardzo drogi, musi być przy plaży i mieć dużo cienia I wtedy przypomniało mi się o półwyspie Pelion, o tym co czytałam o tym miejscu i o kempingu Kastri. Decyzja została podjęta dość szybko, jedziemy na Pelion.

Półwysep Pelion - Kastri Beach.

Pierwsza część wakacji pozostała bez zmian, w podróży zatrzymaliśmy się w Bagdadzie, następnie kilka dni spędziliśmy nad jeziorem Ochrydzkim w Macedonii, chwila na Riwierze Olimpijskiej i wejście chłopaków na Olimp, aż wreszcie 30. sierpnia 2018r., tydzień od wyjazdu z domu, docieramy do zatoczki Kastri w południowej części półwyspu Pelion.

Znajduje się tu kilka domów, dwie tawerny (w tym jedna na terenie kempingu) i kemping Kastri Beach, dla nas kemping niemal idealny. Jest niewielki, bardzo kameralny, zacieniony (choć akurat cienia mogłoby być więcej), położony tuż przy plaży, czyste sanitariaty, duże bezpłatne lodówki i zamrażalki. Na miejscu mała tawerna, niewielki sklep (we wrześniu był już nieczynny), poza tym cisza i spokój :) Właśnie takie kempingi lubimy najbardziej.





Plaża przy kempingu też niemal idealna, niezbyt duża, bardzo malownicza, w środkowej części piaszczyste wejście do wody, z boku pod skałkami (gdzie my chodziliśmy) kamienista, z drobnymi, białymi kamyczkami. Na plaży, nawet w środku dnia, dość pusto. Zdecydowanie polecamy to miejsce.
Zdjęcia robione o różnych porach, w różne dni podczas naszego tygodniowego pobytu.










Choć plaża Kastri była cudna i bardzo nam się tam podobało, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zwiedzali bliższej i dalszej okolicy. Nie umiemy siedzieć zbyt długo w jednym miejscu. No i tutaj pojawi się mała rysa na, niemal idealnym do tej pory, obrazie półwyspu. Nie jest to najlepsze miejsce do zwiedzania. Nie dlatego, że nic ciekawego w okolicy nie znajdziecie. Nie. Są urokliwe plaże, są ciekawe miasteczka i wioski, są nawet piesze szlaki ale dojazd wszędzie zajmuje bardzo dużo czasu. Drogi są dość dobre ale bardzo kręte, nigdzie tak krętych dróg nie spotkaliśmy, choć wydawało nam się, że bardziej kręte niż w Albanii być już nie mogą. Dodatkowo nigdy nie prowadzą w linii prostej. Patrząc na mapę, wydaje się, że w wiele miejsc jest bardzo blisko. Ale półwysep jest górzysty i wszędzie trzeba jechać naokoło... No ale pomimo tych niedogodności, poza pierwszym i ostatnim dniem, codziennie gdzieś jeździliśmy.


Półwysep Pelion - część południowa.


Południowa część półwyspu jest mniej górzysta, krajobrazy są mniej ciekawe, jest mniej lasów, więcej porośniętych makią wzgórz. W wioskach i miasteczkach częściej, niż w jego północnej części, spotkamy charakterystyczne dla Grecji białe domy z niebieskimi drzwiami i okiennicami.

Jednym z pierwszych miasteczek jakie odwiedzamy jest Platanias, położony tuż obok naszej plaży. W zasadzie nie ma tu nic ciekawego, niewielki port, dwa sklepu (tutaj jeździliśmy na zakupy), kilka tawern. Jeśli lubicie spokojne, senne miejscowości i nie lubicie kempingów i namiotów, Platanias może być fajnym miejscem do szukania noclegów. Nam się tu bardzo podobało. W miejscowości jest tez kemping, jednak nie jet położony przy plaży, więc przegrywa z naszym.







Są tu też dwie niewielkie plaże, my doszliśmy do jednej z nich, całkiem sympatyczna.





Kastri  Beach.
Na Pelionie można zaleźć całkiem sporo malowniczych plaż, w mniejszych lub większych zatoczkach. Oczywiście, choć nasz kemping położony był przy cudownej plaży, musieliśmy też odwiedzić kilka innych. Na początek wybraliśmy jedną z bliższych nam - plażę Lyri. Nie jest może jakoś szczególnie malownicza, dodatkowo byliśmy tam kiedy morze było trochę wzburzone (co podobało się dzieciom) i przy brzegu woda była dość zmącona. Plaża jednak miała tą zaletę, że było tam całkiem pusto. Przez większą część czasu byliśmy tu całkiem sami. Przy plaży stoi kilka rozlatujących się szop na łódki oraz mała kapliczka. Kawałek dalej są chyba jakieś starożytne ruiny, fragmenty kolumn, mozaiki. W końcu jesteśmy w Grecji!
Do samej plaży prowadzi asfaltowa droga, można wjechać niemal na plażę. Jest więc to idealne miejsce do spędzenia nocy na plaży, w samochodzie lub nawet pod namiotem.









Wracając na kemping zatrzymujemy się w urokliwie położonej wiosce Promyri, piękne stąd widoki, a sama miejscowość trochę wyludniona ale oczywiście na głównym placu, w cieniu platanów znajdziemy kawiarniane stoliki. Jakie to charakterystyczne dla Grecji... Przy jednym siedziało kilku starszych Greków ale nie chciałam im robić zdjęć.









Kolejnego dnia postanawiamy wybrać się na sam koniec półwyspu, do położonego na wzgórzu niewielkiego Trikeri oraz maleńkiej wioski rybackiej - Agia Kyriaki. Ta część nie jest tak górzysta jak północny Pelion, drogi nie są aż tak mocno pokręcone ale i tak nie jedzie się zbyt szybko. Nie szkodzi, sama droga już jest przyjemnością, bo widoki są bardzo przyjemne. Niestety jedziemy głównie pod słońce, więc zdjęcia z drogi nie wyszły zbyt udane...

Jako pierwsze jest Trikeri, miasteczko położone na wzgórzu, spacerujemy chwilę klimatycznymi, dość stromymi uliczkami. Jest tu niewielka cerkiew na głównym placu oraz kawiarnie, dobrze się składa, bo przyszedł czas na kawę. Łukasz pije tradycyjnie espresso, ja natomiast w Grecji uwielbiam frappe, jest ono tutaj bardzo popularne, często podawane w szklankach o ciekawych kształtach.











Po krótkim odpoczynku wracamy do samochodu i jedziemy do położonego nad morzem Agia Kyriaki.




Niewielka wioska rybacka jest położona w niewielkiej zatoce, jest tu przystań rybacka, kilka restauracji. Dojechać tu można z dwóch stron, po jednej i drugiej stronie miejscowości są duże parkingi, żeby nie wjeżdżać w jej wąskie uliczki. My nie chcemy wracać tą samą drogą, zależy nam na tym, żeby przejechać przez miejscowość, droga okazuje się być bardzo wąska i nasz samochód ledwo się w niej mieści. Zatrzymujemy się na parkingu po wschodniej stronie, przy niewielkiej ale bardzo sympatycznej plaży. Wiedzieliśmy o niej już wcześniej i zaplanowaliśmy tu ok. 2-godzinne lenistwo.




Po plażowaniu idziemy do Agia Tyriaki na obiad. Jest tu kilka tawern specjalizujących się przede wszystkim w rybach i owocach morza, w końcu wioska rybacka.














Wracamy częściowo inną drogą, równie malowniczą jak ta, którą tutaj przyjechaliśmy.






Kolejnego dnia jedziemy na plażę Potistika, dojazd jest bardzo dobry, do końca asfaltową drogą, przy plaży jest dość duży parking. Kiedy docieramy na miejsce jest jeszcze dość wcześnie i plaża jest pusta, jednak w ciągu kolejnej godziny plażowiczów jest coraz więcej, na szczęście nie na tyle, żeby było tłoczno. W centralnej części plaży jest bar oraz leżaki. My plażujemy z boku, niedaleko skał, jest dość spokojnie. Woda jest cudownie przejrzysta i bardzo ciepła. Bardzo nam się tutaj podoba, poza naszą kempingową plażą, ta jest najfajniejszą, jaką odwiedziliśmy na Pelionie. Jest cudownie.








Po drugiej stronie skał jest plaża Melani, do niej też można dojechać. Z góry wygląda bardzo zachęcającą, wydaje się być też mniej popularna.





Półwysep Pelion - część wschodnia.


Na północ półwyspu góry są znacznie wyższe, jest bardziej zalesiony. wschodnie wybrzeże jest bardziej skaliste i góry opadają wprost do morza. Główną miejscowością regionu jest Zagoria, niestety nie dotarliśmy do niej. Odwiedziliśmy natomiast Tsagkaradę, której zabudowa jest mocno rozproszona i tonie w bujnej zieleni. Nie łatwo jest znaleźć centralny punkt miejscowości - najstarszy kościół w mieście św. św. Archaniołów z końca XVIII w. Obok świątyni rośnie kilkusetletni platan z pniem w obwodzie przekraczającym 17m. Drzewo jest na prawdę imponujące, a plac, na którym się znajduje, bardzo klimatyczny.






Z Tsagkarady jedziemy do zatoczki Damouchari, tutaj kręcona była część scen pierwszej części filmu Mamma Mia, większość na znajdujących się nieopodal Pelionu wyspach Skiathos i Skopelos.
Nie jest tu brzydko ale miejsce nie robi na nas jakiegoś większego wrażenia.






Naszym celem nie jest jednak ta plaża. Na Pelionie jest bardzo dużo szlaków spacerowych, w większości poprowadzonych po brukowanych dróżkach łączących poszczególne wioski, nazywanych kalderimi. W planach mieliśmy dłuższą wycieczką jedną z takich ścieżek, jednak wysokie temperatury skutecznie zniechęciły mnie do takich wędrówek. Daję się namówić na niezbyt długą wędrówkę brzegiem morza, idziemy ścieżką z Damouchari do plaży Fakistra. Szlak jest bardzo malowniczy, z pięknymi widokami, nie jest chyba zbyt często uczęszczany, momentami jest dość dziko.












Plaża Fakistra najlepiej prezentuje się z góry, wygląda na prawdę pięknie. Kiedy zejdziemy na dół trochę traci uroku, dodatkowo jest tu trochę ludzi a plaża nie jest zbyt dużo, dla nas jest trochę zbyt tłoczno.






Zanim wrócimy na kemping chcę jeszcze zobaczyć najsłynniejszą plażę w tej części półwyspu, a może i na całym Pelionie - plażę Milopotamos. Dojeżdżamy do niej asfaltem, powyżej plaży znajdziemy dość duży parking, jest też tawerna. Na plażę prowadzą schody. My jednak nie schodzimy, oglądamy ją jedynie z góry, popołudniu jest już dość pusta, do tego w cieniu. Wygląda całkiem przyjemnie, jednak nie jest duża a sądząc po parkingu bywa tutaj dość dużo turystów i pewnie jest tłoczno.



Na drugiej części plaży, mniej malowniczej, jest jeszcze słońce, przez co pewnie więcej ludzi.




Półwysep Pelion - część zachodnia.

Tej części półwyspu nie dane nam było poznać. Z naszego kempingu było jednak dość daleko ale po Pelionie jeździ się bardzo wolno. Najbardziej żałowałam, że nie dotarliśmy Makrinisty, zwanej balkonem Pelionu, ze względu na swoje tarasowe położenie. Może innym razem...?



Na tym kończy się nasz pobyt na Pelonie, czas wracać do domu. Spędziliśmy tu tydzień, przejechaliśmy jego krętymi drogami dość sporo kilometrów, podobał nam się bardzo. Czuliśmy się bardziej jak na wyspie niż lądzie. Miłośnicy wysp na pewno zrozumieją o co chodzi. To taki specyficzny klimat, którego ciężko szukać na lądzie. Jednak niektóre półwyspy też go maja, w Chorwacji takim miejscem był Peljesac, w Grecji jest Pelion. Z dala od turystycznego zgiełku i komercji, życie płynie tutaj swoim rytmem, krajobrazy są dzikie, bez problemu można znaleźć całkiem puste zakątki. Jeśli szukacie takiego miejsca, a z jakiś powodów nie chcecie płynąć na wyspy, przyjedźcie na Pelion. Na pewno nie będziecie żałować.







Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem bardzo fajnie się zwiedza przy użyciu samochodu i ja właśnie bardzo chętnie tak jeżdżę. Muszę przyznać, że jeszcze jak czytałam na stronie https://kioskpolis.pl/winiety-gdzie-je-kupic-i-ile-kosztuja/#kotwica1 to właśnie warto jest wiedzieć gdzie należy kupować winiety i ile one mogą kosztować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat ja jestem zdania, ze wakacje to jest taki czas gdzie fajnie jest wypoczywać aktywnie. W takiej sytuacji ja już kolejny rok z rzędu wyboeram się na rejs po Jezioraku. Fajnie, że dzięki http://tempesta-jachty.pl/ mogę bez najmniejszych problemów wyczarterować jacht.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie się w Grecji bardzo podoba, byłem na Kos, na Zakynthos i na Korfu. Wszędzie czułem się super. W tym roku lecimy na Riwierę Turecką. Sami organizujemy wyjazd. Na https://riwieraturecka.pl/ czytałem sporo i jestem w stanie to wszystko zorganizować. Moja dziewczyna będzie zadowolona. Ogląda dużo tureckich seriali i jest zafascynowana widokami. Chcę by zobaczyła je na żywo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty